Płyta ‘Golden Heart’ – Mark Knopfler nagrał ją w 1996 roku – to było coś, co niektórym fanom Dire Straits chyba się nie spodobało. Bo i jak wytłumaczyć recenzje, w których pisali, że to mało ciekawe granie na dobranoc? Może jak się lubi cięższego rocka, człowiek się takim krążkiem nie zachwyci odpowiednio, ale usypiające to nie jest… Może i w zwrotkach Cannibals słychać jakieś stare country, a w Are we in trouble now – Toma Jonesa i jego Green, green grass of home, ale to przecież ten sam co zawsze stary Knopfler – jaki jest, każdy widzi, a skoro porządnych utworów na tym albumie nie brakuje, szykujemy siedemdziesiąt wolnych minut, ładujemy płytkę do odtwarzacza i słuchamy!
Już na początku dostajemy po uszach perkusją i ślicznymi solówkami w Darling pretty – to mi chyba nigdy nie zbrzydnie. Dalej jest trochę cięższy utwór, Imelda, po którym dostajemy tytułowe złote serce, balladę Golden heart. I znów coś mocniejszego, odrobinę mroczne No can do, potem spokojne życiowe obrazki w Vic and Ray, i znów zmiana nastroju, ostrzejszy rock w Don’t you get it… Kolejny utwór to stylowe A night in summer long ago – taka śliczna historia z dawnych wieków, dalej mamy Cannibals, wesołą piosenkę z życia rodziny, później refleksyjne I’m the fool i Je suis désole. Następny jest Rüdiger – to sceny z życia łowcy autografów, a potem Nobody’s got the gun – naprawdę warto posłuchać, co Mark chce nam w tej scence jak z westernu przekazać. Teraz przed nami już tylko żołnierska historia, czyli Done with Bonaparte, po czym płytę kończy przepiękna ballada Are we in trouble now – to gitarowe solo na końcu zawsze powoduje, że się po prostu rozpływam…
Taki właśnie jest obecnie Mark Knopfler – nie musi się już z nikim ścigać, gra nam to, co mu się podoba. Ale oczywiście zawsze możemy sobie cofnąć czas i wybrać coś z półki z nagraniami Dire Straits!
Comments
Commenting is closed for this article.