Kącik muzyczny - inauguracja

Posted
Comments None

Już od jakiegoś czasu myślałem o założeniu na blogu kącika poświęconego muzyce. Właściwie po to właśnie utworzyłem odpowiednią kategorię wpisów, ale nigdy nie miałem na zabawę w pisanie o tym, co mi “w duszy gra” dość czasu i ochoty. Czasu nie mam jednak permanentnie, a jednak regularnie czegoś słucham, coś nowego wpada mi w ucho i bynajmniej nie wylatuje uchem drugim, kupuję w końcu płytę z czymś, co od dawna lubię. Poza tym od niedawna zamiast ulegających już biodegradacji kolumn i starych słuchawek mam zestaw odsłuchowy trochę nowszy – widoczne na zdjęciu obok słuchawki Sennheiser HD 555. Jak żartują hackerzy – nieużywane dane ulegają rozkładowi, więc żeby coś z moich płyt i wspomnień z nimi związanych nie przepadło na zawsze, zaczynam serię przeglądowych wpisów poświęconych muzyce – takie krótkie i bardzo subiektywne recenzje. Co do ulegających rozkładowi danych – na razie rozłożyły mi się tylko dwie sztuki CD-R nagranych pięć lat temu, mam nadzieję, że trzymane w szafce tłoczone płytki wytrwają dłużej. A że słuchawki nie były jeszcze poddawane rytuałowi voodoo znanemu jako “wygrzewanie”, postaram się znaleźć gdzieś w harmonogramie więcej czasu na odpoczynek przy muzyce.

O słuchawkach mogę powiedzieć tyle, że “wygrzewanie” (tak naprawdę to pewnie przyzwyczajanie się do ich brzmienia) wiąże się z odczuciem, że wszystko brzmi dziwnie i nie tak – do czasu, mam nadzieję. Przyzwyczaiłem się do małych słuchawek dousznych i nausznych, na których nie ma tylu basów (ale jest ich dość), za to tony średnie i wysokie brzmią znajomo, a dźwięk słychać przynajmniej w miarę przestrzennie. Na tych nowych na razie nie słyszę mnóstwa zapamiętanych z przesluchanych płyt szczegółów, basy są jak na dużych kolumnach, więc brakuje mi sopranów, do tego nie mam odpowiednio dobrego wzmacniacza. No i urządzenia w domu wolałyby coś o niższej impedancji, dźwięk jest trochę za cichy, również dlatego słuchawki brzmią mi płasko. Może kiedyś sprawię sobie prawdziwy wzmacniacz… A poza tym – trochę mi pod ich poduszeczkami za ciepło w głowę, odrobinę za mocno mi chyba uszy uciskają, wszystko wymaga “dotarcia”.

Co jeszcze mogę powiedzieć na wstępie? Że nie będzie tu ani słowa (dobrego) o utworkach do walenia łbem w kaloryfer do rytmu? Tak, to powiedzieć trzeba. Takich, co szukają “muzy na interecie” – cokolwiek to jest (a w statystykach odwiedzin widzę, że są tacy) – zapewniam, że tu tego nie znajdą, tu będzie o muzyce, a to nie to samo. O muzach radzę im poczytać w encyklopedii, nauczyć się, że wyraz, o którym myślą, brzmi “muzyka” i nie grzeszyć więcej :) Do usłyszenia!

Author
Categories

Comments

Commenting is closed for this article.

← Older Newer →